slajdshow_01 slajdshow_02 slajdshow_03 slajdshow_04 slajdshow_05 slajdshow_06 slajdshow_07

Maroko 2019 cz. 5

2019 maroko cz5Kemping całkiem przyzwoity z niczego sobie węzłem sanitarnym. Na miejscu jest nawet kuchnia która przygotowuje posiłki dla chętnych. Samochody stoją wśród wysokich palm daktylowych. Cicho i spokojnie. W nocy temperatura spadała do zera, ale jakoś specjalnie zimno nie było. Na kempingu dużo zmotoryzowanych turystów z Niemiec i Francji. Stoi parę ciężarówek 4x4 oraz oczywiście terenówki. Zwykłych camperów na Fiacie czy Peugeocie też jest paręnaście.
Zagora leży na południu Maroka i jest chyba ostatnim "dużym" miastem w tej części kraju. Jakoś mi się skojarzyła z miastem przemytników z planety Tatooine z Gwiezdnych Wojen . Wieczorem przespacerowałem się po mieście. Dość ciekawe to miejsce na ziemi. Niestety towarzyszy i tu widziany wcześniej afrykański bałagan. Piękne place i aleje sąsiadują z obskurnymi, brudnymi i zaniedbanymi zaułkami i uliczkami. Co sprawia czasami przygnębiające wrażenie. Przy okazji znalazłem też "ulicę warsztatową". W życiu takiego rozgardiaszu nie widziałem. Dookoła garaży porozrzucane części silnikowe, części karoserii [w zależności od specjalności warsztatu]. Wszędzie porozlewany olej lub ropa. Przy naprawianych samochodach stojące grupki oglądaczo-podpowiadaczy. Zdziwił by się ten który by myślał, że tam można tylko naprawić trzydziestoletnie Mercedesy lub Citroeny. Pod warsztatami widziałem cały przekrój terenówek, od Dyskotek trójek, przez paroletnie Toyoty na Patrolach kończąc. Ci mechanicy mają ręce pełne roboty przy samochodach zjeżdżających z pustynnych szlaków. Nie każdy szofer potrafi ogarnąć swego stalowego rumaka i stąd niestety awarie sprzętu.
Rano nasza karawana rusza w dalszą drogę.Kierujemy się na północ w kierunku Atlasu Średniego a dokładnie w kierunku Tinghir.
Krajobrazy z płaskich pustynnych powoli się zmieniają w górzyste. Jedziemy korytem wyschniętej rzeki, pod kołami mamy różne kamulce, od żwirku po kamloty wielkości głowy. Dość długo szukamy dogodnego wyjazdu z koryta. Zaczynamy się wspinać na przełęcze po drodze mijając wąwozy i kaniony niejednokrotnie 100 metrowej głębokości. Nie zdawałem sobie sprawy,że góry mogą mienić taką ferią barw. Od czerni przez szarości po zieleń oraz brąz. Zwyczajowo w mijanych wioskach spotykamy gromady dzieciaków z wyciągniętymi rękami "po coś od nas". Choć żebranie tutaj nie jest tylko domeną dzieci, dorośli również oczekują od nas czegokolwiek.
Co chwila zmieniamy kierunek jazdy tak jak nas prowadzą skalne półki po których się poruszamy. Szerokość tych ścieżek waha się od szerokich "dwukierunkowych" po wąziutkie ledwo mieszczące Patrola. I znów towarzyszy mi wieczny "banan" na twarzy kiedy przez otwarte okno słyszę niski bas dobiegający z mojego wydechu. Pięknie pracuje rzędowa szóstka z wolnym wydechem . W pewnym momencie droga jest tak wąska a nawis skalny nie pozwala na zboczenie ze szlaku. Jesteśmy zmuszeni zbudować objazd dla najszerszego auta z naszej kolumny. Samochody z wysokim zawieszeniem same pokonują ten problematyczny odcinek. I takie włóczenie po górskich ścieżkach towarzyszy nam do wieczora z przerwą na obiad we wczesnych godzinach popołudniowych.
Z ostatniej przełęczy zjeżdżamy bardzo ciasną serpentyną, na zakrętach, a właściwie agrawach 180 stopni niejednokrotnie zawracam Patrolem na dwa razy. Było na prawdę ciasno. Po zjeździe na równinę pędzimy dość szybko szutrówkami do Tanghiru. W mieście zaliczamy stacje paliw, robimy szybkie zakupy. Pieczywo, napoje, owoce. Znajdujemy również monopolowy. Niestety ceny zabijają.
Ja na szczęście mam jeszcze "mały zapasik" z hiszpańskiego Lidla i bałtyckiego promu
 Tę noc spędzimy w hotelu. Hotel Kasbah Taborihte. Oj będzie "wypas"...

Piotr Machowski

e01.jpge02.jpge03.jpge04.jpge05.jpge06.jpge07.jpge08.jpge09.jpge10.jpge11.jpge12.jpge14.jpge15.jpge16.jpge17.jpge18.jpge19.jpg