slajdshow_01 slajdshow_02 slajdshow_03 slajdshow_04 slajdshow_05 slajdshow_06 slajdshow_07

Gruzja 2017 cz. 6

2017 gruzja cz6

...Jako, że śpimy na wysokości ok. 1800 m npm czyli wyżej niż nasza Śnieżka, wieczór jest dość chłodny. Dziecko już śpi w namiocie a my [czyli Agniecha i ja] możemy się delektować widokami rozgwieżdżonego nieba. Ostatni raz tyle gwiazd widzieliśmy w górach Pirin koło Melnika w Bułgarii.
Noc mija dość szybko i po wspaniałym śniadaniu nadszedł czas na mały przegląd naszego Patrola. Woda, olej, hamulce wszystko w porządku. Lecz już dzień wcześniej na forsownym podjeździe do klasztoru, a dalej po drodze do Juty słyszałem podejrzane stuki w zawieszeniu i "gumowatość w prowadzeniu". Diagnoza jest jednoznaczna. Moje polibusze [tuleje wahaczy przednich] uległy dematerializacji. Niestety wahacze przednie nie mają żadnej amortyzacji w połączeniu z ramą. Co w połączeniu z moimi planami wjazdu na 3000 m na przełęcz Abano stawiają resztę wyjazdu pod wielkim znakiem zapytania. No cóż, pod Stepantsmindą tego nie naprawię. Wracamy do cywilizacji. Na asfalcie brak polibuszy jakoś nie daje się mocno we znaki.
I znów mkniemy po Gruzińskiej Drodze Wojennej tą sama trasą co dzień wcześniej, tyle że w drugą stronę, i tu muszę zwrócić uwagę czytelników na krowy. Na tej ważnej arterii łączącej Rosję i okoliczna część Azji z Gruzją i dalej Europą spotykamy stojące na asfalcie stada krów! Krowy po prostu sobie spokojnie chodzą po drodze niewiele sobie robiąc z przejeżdżających pojazdów. Nawet otrąbione nie ustępują drogi. A szczególnie te bydlęta upodobały sobie mosty. Stoją po prostu na moście i zajmują połowę pasa drogowego. Oczywiście swoje "potrzeby fizjologiczne" załatwiają tam gdzie stoją i nawierzchnię przykrywa piętnasto centymetrowa warstwa krowiego łajna! No cóż, taki lokalny folklor.
Znów wjazd na przełęcz Jvari, potem przejazd przez kurort narciarski Gudauri, dalej znów pomnik przyjaźni rosyjsko-gruzinskiej.
Dojeżdżamy do nizin. Ruch się zwiększa i rozpoczyna się walka na drodze kto pierwszy odpuści czy ustąpi. Co dziwne, przydrożnych kapliczek i ołtarzyków jest zdecydowanie mniej niż w Albanii przy porównywalnym stylu jazdy.
Po drodze stajemy w poszukiwaniu free wifi na kawę w przydrożnej restauracji. Po długich poszukiwaniach znajdujemy miejsce noclegowe w celu naszej podróży na ten dzień. Jedziemy do Tbilisi!
Niestety nie mam nawigacji i błądzę po centrum tego ruchliwego miasta. Docieramy jednak do celu i spotykamy się z właścicielem hostelu „Why not”. Sympatyczny Polak który wynajmuje nam swoje mieszkanie, ponieważ nie ma miejsc w hostelu. Miejscówka bardzo blisko centrum, ale w dzielnicy nie sprawiającej przyjaznego wrażenia.
Po rozpakowaniu samochodu zacząłem poszukiwania warsztatu który naprawił by moje zawieszenie. Przed domem poznaję lokalnego "zioma", Timura. Gadu gadu i pół godzinie jesteśmy już kumplami których łączy miłość do Patroli. Z Timurem jedziemy w odległą część Tbilisi, do dzielnicy sklepików i warsztatów samochodowych. Są tu ich setki. W każdej bramie, podwórku jest warsztat a obok sklepik. Są to okolice ulicy Kutaisi.
Po długich poszukiwaniach handlarz znajduje wreszcie odpowiednie polibusze. "Genuine parts Nissan" na woreczku było napisane. Nie ważne, grunt że pasuje. Za wymianę mechanik zażądał 20 Lari [ok. 30-35 zł].
Po dwóch godzinach jesteśmy z Timurem znów na ulicy Grishavshvili. Czyli pod domem. Oczywiście odwdzięczam mu się w typowo polski sposób. Daje mu w prezencie „Wyborową” która się ostała w czeluściach bagażnika. Bardzo był zadowolony, bo daaawno temu w Polsce pił taką wódkę i wg niego była ona najlepsza na świecie.
Po szybkim prysznicu wyruszamy wczesnym wieczorem na podbój Tbilisi...

gruzja2017_cz6_01.jpggruzja2017_cz6_02.jpggruzja2017_cz6_03.jpggruzja2017_cz6_04.jpggruzja2017_cz6_05.jpggruzja2017_cz6_06.jpggruzja2017_cz6_07.jpggruzja2017_cz6_08.jpggruzja2017_cz6_09.jpggruzja2017_cz6_10.jpggruzja2017_cz6_11.jpggruzja2017_cz6_12.jpggruzja2017_cz6_13.jpggruzja2017_cz6_14.jpggruzja2017_cz6_15.jpggruzja2017_cz6_16.jpg

Ciąg dalszy w siódmej części opowieści