slajdshow_01 slajdshow_02 slajdshow_03 slajdshow_04 slajdshow_05 slajdshow_06 slajdshow_07

Andrzej G. vel Billy69

 
    W 2004 roku wpadłem na pomysł kupna auta terenowego. Jako, że miało mi służyć również na co dzień, postanowiłem szukać czegoś bardziej komfortowego i tak trafiłem na amerykańskich producentów. XJ z '90 roku w fabrycznym wykonaniu mocno przypomina kombi zbudowane przy pomocy siekiery, jednak wnętrze auta zachęca do wielogodzinnego przesiadywania za kółkiem, bez żadnego znużenia. Nie mając zielonego pojęcia o niczym zaopatrzyłem go w AT-ki o fabrycznym rozmiarze i wyruszyłem na podbój bezdroży. O ile na torze crossowym radził sobie jeszcze (wklęśnięte drzwi były skutkiem raczej mojej nieuwagi) to poważnej weryfikacji mojego podejścia do sprawy dokonała pewna wyprawa w sobotnie listopadowe popołudnie na czołgówkę. Z dwójką dzieci na pokładzie poległem w pierwszej, większej kałuży. Wtedy wreszcie zdałem sobie sprawę, że samotnie, bez odpowiedniego sprzętu w poważniejszy teren zapuszczać się nie wolno. Wprawdzie nasze dzielne wojsko Honkerem wydobyło mnie z kłopotu, ale uraz pozostał...
 
intro2.jpg
   
    Podczas wypadów grupowych starałem sie podpatrywać rozwiązania u innych. Zacząłem również grzebać w sieci. Okazało się, że tani 2" lift (dodatkowe pióro z tyłu i dystanse nad sprężyny z przodu) pozwala na wstawienie 31" opon, co powinno znacznie poprawić możliwości auta. A potem już poszło z górki... Od sąsiada wstawiłem spawarkę do garażu... Fabryczną aerodynamikę kiosku Ruchu zmodyfikowałem do kształtu budki telefonicznej z poprzedniej epoki. W miarę weryfikacji poszczególnych części w terenie biedronek otrzymał solidne zderzaki z ceownika, osłonę przekładni kierowniczej i drążków, progi pod hi-lifta, koło zapasowe znalazło wreszcie miejsce na tylnym zderzaku. W planach oczywiście snorkel, osłony reduktora i miski olejowej oraz bagażnik wyprawowy. Ponadto rozmyślam jednak nad postawieniem go na większych kołach i w grę wchodzi lift o dalsze 3". W tym miejscu, podobnie jak Przemek chciałbym podziękować chłopakom z Chryslera; Maxowi i szczególnie Wojtkowi.
    Jeśli chodzi o napęd, to uważam, że dla mnie nie ma lepszego. Zestawienie dużego, mocnego, a przy tym wcale nie wyżyłowanego silnika z automatem, wbrew temu, co twierdzą niektórzy ortodoksi, jest na prawdę bardzo dobrym rozwiązaniem, również w terenie. Myślę, że już dawno poznałbym swąd palonego sprzęgła, a tak należy jedynie trzymać się pewnych standardów kultury technicznej i można jeździć długimi latami. Uważam to za jedną z najmocniejszych stron XJ-ta. Jego paliwożerność została poskromiona poprzez montaż gazu, zaś istotnego spadku mocy nie zauważyłem. Jeśli chodzi o ładowność, to na moje potrzeby jest wystarczająca.

intro3.jpg

    Na głównym zdjęciu jest cała załoga biedronka. Adam jest bardzo dumny ze swojego stanowiska pilota, poza tym, znowu z racji automatu próbuje już wsiadać za kółko. Przed nami jeszcze wiele nauki ale i frajdy z faktu posiadania tego pojazdu. Hektor zaanektował oczywiście bagażnik. Czasami faktycznie ma dość, szczególnie po dłuższych przejażdżkach w terenie - amerykanie nie pomyśleli i nie zamontowali w bagażniku pasów Wink ale z regóły pakuje się na swoje miejsce z wielkim zapałem i bywa, że spędza po kilka godzin w aucie. Choroby lokomocyjnej na szczęście nie ma. Na bagaże pozostaje aż nadto miejsca po wymontowaniu tylnej kanapy.
    Z racji mojego zawodu nie ma mnie sporo w domu, toteż dotychczasowe przebiegi biedronka nie sa oszałamiające. Turystycznie spisał się na polskich trasach doskonale. Być może przyjdzie kiedyś czas, że wybierzemy się dalej. Może się skusimy również na rajdy. Dotychczas szkoda było skazywać na zagładę niemal seryjne auto. Wreszcie nie do końca mnie bawi utopienie auta po klamki w bagnie. Bardziej pociągają mnie próby trialowe, niestety mało popularne w naszym kraju, na których ze swoim stosunkiem mocy do masy powinien wykazać w pełni swoje zalety. Poza tym off-road to dla mnie przede wszystkim turystyka. Możliwości dotarcia do różnych niedostępnych miejsc, tych dalszych i tych bliższych, ale to temat na inną opowieść...