Z gminy Khwai jedziemy dalej przez park Moremi autostradami z kopnego piachu, max 30/h, w kierunku Maun, największego bo jedynego miasta w Okavango. Po drodze lekko mniej zwierza niż w Chobe Riverfront, ale nie ma na co narzekać. Trzeba bardzo uważać bo w buszu zwierząt głównie tych dużych nie widać. Czasami słoń się materializuje 5 m przed nami i trzeba delikatnie się cofnąć. Wkurzony słoń to naprawdę niebezpieczny typ, Iwonka może coś o tym opowiedzieć

Czyli kulamy się i chłoniemy klimaty.
Trudno porównywać potężne góry w Turcji i wysokości z safari ale wg mnie i to i to jest równie PIĘKNE

Tam majestat, tutaj akcja.
Antylopy gnu

Taki poetycki opis popełniłem za pomocą mojej sekretarki AI. Część jest moja własna
W sercu spalonej słońcem Afryki, gdzie bezkresne pustkowia Kalahari zdają się nie mieć końca, rozlewa się cud – życiodajna delta Okavango. To nie jest zwyczajna delta, bo jej wody nie spotykają się z oceanem, lecz giną w gorącym piasku, tworząc największy na Ziemi wewnętrzny system deltowy. To miraż, który jest prawdziwy, sen na jawie. Gdy gdzie indziej panuje susza, tu, za sprawą dalekich deszczów w Angoli, nadchodzi wielka powódź. Rzeka Okavango wlewa się do Botswany z iście królewskim gestem, rozdzielając na tysiące leniwych kanałów, rozlewisk i lagun. Z lotu ptaka wygląda to jak olbrzymie, srebrne drzewo życia, którego korzenie wsiąkają w pustynię. To kraina sprzeczności.
Płyniesz tradycyjnym mokoro, drewnianym czółnem, które sunie bezszelestnie po tafli kryształowo czystej wody. Przewoźnik, niczym wódz duchów, prowadzi cię przez labirynt papirusowych trzcin i palm hyfaen, których korzenie piją chciwie życiodajną wilgoć. Wokół kwitną nenufary, a ich śnieżnobiałe i różowe płatki są jak klejnoty rozsypane na aksamicie wód. Powietrze drży od cykad i śpiewu setek ptaków, od szkarłatnych żakamar po dostojne żurawie rajskie. A obok, dosłownie o krok, na wyniesionych, trawiastych wyspach, pasą się stada słoni, ich skóra pokryta błotem niczym pradawna zbroja.
Dumne lwy, odpoczywające w cieniu akacji, obserwują świat z królewską obojętnością. W wodzie pluskają się bawóły, a nad brzegiem czujnie czuwają hipopotamy. Delta tętni życiem, będąc ostoją dla niezliczonych istot.
Wieczorem słońce maluje niebo na odcienie ognia i fioletu, a odległy ryk lwa i przenikliwy śmiech hieny niosą się po wodzie, przypominając, że to wciąż dzika, nieujarzmiona Afryka. Nocą rozgwieżdżone niebo odbija się w nieruchomej tafli laguny, zacierając granicę między wodą a niebem. Delta Okavango to więcej niż miejsce. To opowieść o życiu, które zawsze znajduje drogę. To cud powolności i cierpliwości, gdzie woda zamiast toczyć walkę z pustynią, po prostu ją obejmuje i na chwilę zamienia w raj.