Policja na żywych koniach
: wt 26 maja, 2009
17 maja organizowałem zawody w kolarstwie górskim w okolicy Jeziora Szmaragdowego. Jak zapewne wiecie teren jest wyjątkowo pofałdowany i znakowanie trasy dla kolarzy jest fajną zabawą. Oczywiście przed zawodami występuję o niezbędne pozwolenia do leśników. Wsiadam w Patrola i cały dzień znakuję trasę (sobota wieczór i niedziela od świtu) wieszam taśmę i stawiam znaki kierunkowe. Zwijanie trasy - niedziela wieczór i poniedziałek po południu. No i właśnie w poniedziałek około godziny 17.30 zjeżdżałem
bardzo powoli z pewnej górki gdy nagle usłyszałem jakiś dziwny hałas i krzyki. Był to tętent koni i nawołujący policjant "PROSZĘ SIĘ ZATRZYMAĆ"
Był to patrol konny w sile - pani policjantka (ładna i miła), pan policjant (stanowczy ale przyjemny) no i dwa konie (rasy nieznanej).
Zajechali mi drogę (pełen "łestern") i musiałem się gęsto tłumaczyć bo nie miałem ze sobą pozwolenia. Może i dobrze, że nie wziąłem tych papierów. Potem w domu dokładnie analizując przedmiotowe pozwolenie okazało się, że w tym miejscu nie mogłem wjechać samochodem
bardzo powoli z pewnej górki gdy nagle usłyszałem jakiś dziwny hałas i krzyki. Był to tętent koni i nawołujący policjant "PROSZĘ SIĘ ZATRZYMAĆ"
Był to patrol konny w sile - pani policjantka (ładna i miła), pan policjant (stanowczy ale przyjemny) no i dwa konie (rasy nieznanej).
Zajechali mi drogę (pełen "łestern") i musiałem się gęsto tłumaczyć bo nie miałem ze sobą pozwolenia. Może i dobrze, że nie wziąłem tych papierów. Potem w domu dokładnie analizując przedmiotowe pozwolenie okazało się, że w tym miejscu nie mogłem wjechać samochodem
